Śpiewanie prozą życia

Często Breguła śpiewając po prostu opisywał życie, takie jakie ono jest, śpiewał prozą. O swoich przeżyciach, o tym, co się mu działo tam, jak mówił, „w środeczku”. Ale przecież w jego przeżyciach można się było przeglądnąć jak w lustrze (nadal można). Któż nie ma wzlotów i upadków, kto czasami nie ma dość osoby, którą kocha lub w ogóle wszystkiego, kto czasem nie chce, żeby mu dano święty spokój, kto nie lubi pogawędzić z przyjacielem… I on o tym śpiewał, opisywał rzeczywistość językiem takim, jakim opowiadamy sobie o różnych sytuacjach, bez nadęcia i poetyckich przenośni.

„Przyjaciele” (muz. i sł. M. Breguła)

„Starych przyjaciół nie ma” (muz. i sł. M. Breguła)